
Wakacyjna przygoda (opowiadanie)
Letnia noc była upalna, powietrze ciężkie od wilgoci i zapachu oceanu. Fale leniwie lizały brzeg, rytmicznie szumiąc, jakby chciały wtórować temu, co miało się wydarzyć. Anna i Sebastian stali boso na plaży, piasek jeszcze ciepły od całodziennego słońca przylegał do ich stóp. Ich spojrzenia spotkały się w świetle księżyca – pełne żaru, obietnicy i niecierpliwości.
Anna zbliżyła się pierwsza, jej dłonie delikatnie musnęły tors Sebastiana, przesuwając się po jego skórze, która lśniła od potu i słonej morskiej bryzy. Czuł, jak ciepło jej ciała wnika w niego, rozpalając w nim płomień. Przyciągnął ją bliżej, ich usta złączyły się w głębokim, spragnionym pocałunku. Jej wargi były miękkie, gorące, smakowały solą i pragnieniem. Jego ręce wędrowały po jej plecach, zatrzymując się na krągłościach bioder, podczas gdy ona przycisnęła się do niego całym ciałem. Jej pełne piersi napierały na jego klatkę piersiową, a ich oddechy mieszały się w powietrzu.
Leżeli teraz na piasku, on na niej, jego brzuch spoczywał na jej brzuchu, ich włosy łonowe ocierały się o siebie, tworząc elektryzujące tarcie. Czuł, jak jej ciepło go otula, jak jej skóra, gładka i rozgrzana, przywiera do niego. Zsunął się z niej powoli, by spojrzeć na nią – na jej smukłe, długie nogi, rozciągnięte leniwie na piasku, na bujny zarost na łonie, który połyskiwał w blasku księżyca, na jej jasną, lśniącą skórę i wysoko osadzone, pełne piersi, które unosiły się z każdym oddechem. Jej długie włosy rozlały się wokół głowy niczym ciemna aureola, a usta, uśmiechnięte i wilgotne, zapraszały go z powrotem.
Anna nachyliła się ku niemu, jej wzrok płonął. Delikatnie ujęła jego mały, jeszcze ospały penis w dłoń, a potem zbliżyła usta. Jej język musnął go czule, leciutko, zatrzymując się dłużej na czubku. Sebastian wstrzymał oddech, czując, jak jego ciało budzi się do życia pod jej dotykiem. Patrzył na jej szerokie, czerwone usta, idealnie zaciśnięte wokół niego, na jej dłoń, która pieściła jego jądra, i drugą, która od czasu do czasu miękko gładziła żołądź. Penis drgnął, nabrzmiewając powoli pod jej pieszczotami.
Usiadła naprzeciw niego, rozchyliła uda i ujęła jego członek zdecydowanym ruchem. Potarła nim o swoją łechtaczkę – raz, drugi, trzeci – a on patrzył na jej dłonie, myśląc, jak pięknie wygląda, trzymając go tak, jakby był delikatnym kwiatem. Wilgoć między jej udami błyszczała w księżycowym świetle, zwiastując narastającą żądzę. Nie przestawała pocierać, ich ciała nachylały się ku sobie, złączone tym intymnym rytmem. Czuł jej ciepłą skórę, drażniące tarcie, które rozpalało go coraz bardziej.
– Daj mi język – szepnęła, pochylając się ku niemu. Wsunęła jego język do swoich ust, muskając go własnym, a każdy ruch jej dłoni na penisie synchronizował się z tym pocałunkiem. Gdy członek dotykał łechtaczki, jej język pieścił czubek jego języka. Sebastian czuł, jak ciepło przepływa między nimi – od ust do lędźwi i z powrotem.
– Wysuń język, wysuń… – poprosiła ochrypłym głosem, a gdy posłuchał, zaczęła powtarzać te słowa jak w transie: – Wysuń, wysuń, wysuń! – Jej uda drżały, rozchylone i spragnione, dwa smukłe palce przytrzymywały jego penis, który stawał się coraz twardszy. Czuł, jak krew pulsuje w jego żyłach, jak całe ciało napina się w pragnieniu, by w nią wejść.
Spojrzał na nią – na czerwone, nabrzmiałe wargi jej sromu, otwarte i lśniące od pożądania. Fala gwałtownej żądzy wstrząsnęła nim nagle. Rzucił się na nią, wtapiając język w jej usta, a penis w jej wnętrze. Wsunął się głęboko, czując, jak jej pochwa otula go ciepłem i wilgocią. Tarzali się po piasku, ich ciała splatały się w dzikim uniesieniu, ale nie doszedł – jeszcze nie.
Wstali, chwiejnie, trzymając ubrania w rękach. Jego członek był teraz sztywny, wyprężony, a ona spoglądała na niego z zachwytem. Co kilka kroków padali na piasek – wchodził w nią gwałtownie, wykonując kilka szybkich, głębokich ruchów, po czym wycofywał się, zostawiając ją rozpaloną i spragnioną. Szła przed nim, a on łapał ją w ramiona, przewracał na ziemię, wchodził od tyłu, klęcząc za nią jak zwierzę. Dygotał w niej, pchał mocno, jego dłonie zaciskały się na jej piersiach, usta całowały jej kark.

– Chcesz tego? Chcesz? – pytał zdyszany.
– Tak, daj mi to, daj… ale powoli, niech to trwa, nie spuszczaj się jeszcze. Uwielbiam to, kiedy trwa bez końca – odpowiedziała, jej głos drżał z podniecenia.
Była tak wilgotna, tak rozpalona. Szła powoli, czekając, aż znów ciśnie ją na piasek i posiądzie, rozpalając ją jeszcze bardziej, porzucając tuż przed szczytem. Czuła jego dłonie na swoim ciele, ciepły piasek pod sobą, jego usta i pieszczący wiatr.
W pewnej chwili zatrzymała się, ujęła jego sterczący penis i uklękła przed nim. Wzięła go do ust, a on poruszał biodrami, rytmicznie, delikatnie. Potem ścisnęła go między piersiami, tworząc miękką, ciepłą przestrzeń, w której mógł się poruszać. Oszołomieni, rozdygotani, szli dalej, zataczając się jak pijani. Zobaczyli dom w oddali i przystanęli. Sebastian błagał, by skryli się w krzakach – chciał skończyć, ale ona czekała, rozpalona, powstrzymując własne spełnienie.
W końcu, podczas kolejnego zbliżenia, gdy jego penis tkwił głęboko w niej, zaczął dygotać. Wytrysnął gwałtownie, a ona wspięła się na niego, krzycząc z rozkoszy. Ich ciała zadrżały w jednoczesnym, potężnym orgazmie, fale przyjemności przetoczyły się przez nich jak ocean za nimi. Padli na piasek, dysząc, spleceni w uścisku, a noc otulała ich ciepłem i szumem fal.
(AI)