CzikCzik

Luźna pisanka o sprawach kobiecych i męskich zabawach
Nad Jeziorem Pożądania (opowiadanie)

Nad Jeziorem Pożądania (opowiadanie)

Lena wyciągnęła się leniwie na drewnianym pomoście, czując, jak promienie letniego słońca muskają jej nagą skórę. Woda jeziora lśniła w oddali, a lekki wiatr niósł zapach sosen i wilgotnej ziemi. Obok niej leżała Maria, jej smukłe ciało połyskiwało od potu, a ciemne włosy opadały na ramiona w nieładzie, który tylko podkreślał jej dziką, nieokiełznaną urodę. Obie były tu, w tym odosobnionym domku nad jeziorem, by uciec od codzienności, by oddać się wakacyjnej wolności – i sobie nawzajem.

Dni mijały im na kąpielach w jeziorze, leniwych rozmowach i cichych spojrzeniach, które coraz częściej zamieniały się w dotyk. Gorące popołudnia płynnie przechodziły w upalne wieczory, a one, nieskrępowane ubraniami czy konwenansami, odkrywały swoje ciała na nowo. Domek stał się ich sanktuarium, miejscem, gdzie pożądanie wisiało w powietrzu, gęste i ciężkie jak letnia burza.

Tego wieczoru Lena wróciła z pomostu, czując, jak pragnienie narasta w jej wnętrzu. Maria czekała na nią w środku, oparta o stół w kuchni, ubrana jedynie w cienką, niemal przezroczystą koszulkę, która ledwie zakrywała jej krągłe biodra. Jej oczy błyszczały, a usta rozciągnęły się w lekkim, prowokującym uśmiechu.

– Ciepło ci? – zapytała Maria niskim, zmysłowym tonem, przeciągając palcami po brzegu stołu.

Lena podeszła bliżej, czując, jak serce bije jej szybciej. – Nie ciepło. Gorąco – odparła, zatrzymując się tak blisko, że mogła poczuć ciepło bijące od ciała Marii.

Nie musiały nic więcej mówić. Maria wyciągnęła rękę i delikatnie chwyciła Lenę za nadgarstek, przyciągając ją do siebie. Ich usta spotkały się w pocałunku – najpierw miękkim, niemal nieśmiałym, a potem głębokim i zachłannym. Lena wsunęła dłonie pod koszulkę Marii, dotykając jej gładkiej skóry, czując, jak mięśnie brzucha napinają się pod jej palcami. Maria westchnęła cicho, a ten dźwięk rozpalił Lenę jeszcze bardziej.

Zrzuciły resztki ubrań, pozostawiając je na podłodze, i przeszły na szerokie łóżko pokryte białą pościelą, która kontrastowała z ich rozgrzanymi, spragnionymi ciałami. Lena pochyliła się nad Marią, całując jej szyję, smakując słony posmak potu na jej skórze. Jej usta zsunęły się niżej, na obojczyk, a potem na pełne piersi, których sutki stwardniały pod wpływem ciepłego oddechu. Maria wygięła się w łuk, oddając się pieszczotom, jej dłonie wplotły się we włosy Leny, kierując ją tam, gdzie pragnęła jej najbardziej.

– Dotknij mnie – szepnęła Maria, a w jej głosie brzmiała prośba i rozkaz jednocześnie.

Lena przesunęła dłoń w dół, po płaskim brzuchu Marii, aż dotarła do miejsca, gdzie skóra stawała się jeszcze bardziej miękka i wrażliwa. Jej palce zatoczyły delikatne kręgi wokół łechtaczki, czując, jak Maria drży pod jej dotykiem. Ruchy były powolne, niemal drażniące, ale Lena znała jej ciało – wiedziała, jak budować napięcie, jak sprawić, by Maria błagała o więcej. Wkrótce dołączyła druga ręka, wsuwając się głębiej, penetrując ją z czułą precyzją. Maria jęknęła głośno, jej biodra uniosły się, a oddech stał się urywany.

– Mocniej – wyszeptała, a Lena posłuchała, zwiększając tempo, czując, jak wilgoć Marii pokrywa jej palce. Punkt G, ten magiczny, ukryty skarb, stał się celem jej ruchów – naciskała na niego rytmicznie, jednocześnie pieszcząc łechtaczkę kciukiem. Maria wiła się pod nią, jej ciało napięte jak struna, aż w końcu eksplodowała w spazmie rozkoszy, krzycząc jej imię.

Ale to nie był koniec. Maria, wciąż dysząc, przewróciła Lenę na plecy, jej oczy płonęły dzikim głodem. – Teraz ty – mruknęła, a jej usta zaczęły wędrówkę po ciele Leny. Całowała jej piersi, ssąc sutki z taką intensywnością, że Lena poczuła, jak fala gorąca rozlewa się po jej brzuchu. Maria nie spieszyła się – lizała wewnętrzną stronę ud, drażniąc ją ciepłym oddechem, aż Lena zaczęła się wiercić, błagając o więcej.

Kiedy usta Marii наконец dotarły do jej łechtaczki, Lena niemal straciła oddech. Język Marii poruszał się z wprawą – najpierw delikatnie, okrężnymi ruchami, potem szybciej, rytmicznie, ssąc i liżąc z taką intensywnością, że Lena czuła, jak świat wokół niej się rozpływa. Maria wsunęła palce do środka, idealnie synchronizując ruchy języka i dłoni, odnajdując punkt G z precyzją, która przyprawiała Lenę o zawrót głowy. Orgazm nadszedł jak tsunami – gwałtowny, niepowstrzymany, rozrywający jej ciało na kawałki i składający je z powrotem w eksplozji czystej ekstazy.

Leżały potem obok siebie, nagie i rozpalone, z rękami splecionymi na wilgotnej pościeli. Jezioro za oknem odbijało księżyc, a one oddychały tym samym rytmem, wciąż czując echo swoich uniesień. Wakacje dopiero się zaczynały, a one miały przed sobą jeszcze wiele nocy, by eksplorować swoje ciała, odkrywać nowe sposoby na rozkosz i topić się w sobie nawzajem.

W domku nad jeziorem czas płynął inaczej – w rytmie ich oddechów, westchnień i cichych śmiechów, które rozbrzmiewały w ciemności. Były tu tylko one, ich pragnienia i bezkresna mapa stref erogennych, którą zamierzały zgłębiać aż do świtu.