Złote piaski pożądania (opowiadanie)
W królestwie Al-Zahra, gdzie słońce paliło złotem piaski pustyni, a noce pachniały jaśminem i tajemnicą, żył młody książę Amir. Był młodzieńcem o smukłej, lecz muskularnej sylwetce, której linie rysowały się pod jedwabnymi szatami jak rzeźba wykuta w marmurze. Jego oczy, czarne jak bezgwiezdna noc, płonęły ciekawością i młodzieńczym ogniem, a pełne usta, zawsze gotowe do uśmiechu, skrywały obietnicę namiętności. Amir był dziedzicem tronu, lecz jego serce nie pragnęło władzy – pragnęło czegoś znacznie bardziej nieuchwytnego.
Pewnego wieczoru, podczas uczty w pałacu o wysokich kopułach i mozaikowych ścianach, książę ujrzał ją – Zahirę, tancerkę sprowadzoną z dalekich krain, gdzie wiatry niosły zapach kardamonu i cynamonu. Stała na środku sali, otulona jedynie zwiewnymi woalami, które mieniły się w świetle oliwnych lamp. Jej skóra miała odcień miodu, gładka i lśniąca, jakby nasączona olejkami, które spływały po jej ciele w leniwych kroplach. Włosy, czarne jak heban, opadały falami na ramiona i biodra, muskając je przy każdym ruchu. Zahira poruszała się jak wąż – gibka, płynna, hipnotyzująca. Jej biodra kołysały się w rytmie bębnów, a brzuch falował, odsłaniając miękkie zaokrąglenia i delikatne wgłębienie pępka. Piersi, pełne i sprężyste, unosiły się pod cienkim materiałem, kusząc obietnicą dotyku.
Amir siedział na swym tronie, lecz ciało zdradzało go – serce biło jak wojenny bęben, a dłonie zacisnęły się na poręczach, jakby chciał rzucić się ku niej. Patrzył, jak jej stopy, bose i smukłe, sunęły po marmurowej posadzce, a bransolety na kostkach brzęczały cicho, wtórując muzyce. Każdy jej gest był zaproszeniem, każda linia jej ciała – obietnicą rozkoszy. Gdy uniosła ramiona, woale rozchyliły się, odsłaniając krągłość bioder i długie, smukłe nogi, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Książę czuł, jak pragnienie pali go od środka, jak płomień, który rozlewa się po żyłach.
Po uczcie, nie mogąc oprzeć się jej urokowi, Amir wezwał Zahirę do swych prywatnych komnat. Weszła boso, otulona zapachem róż i ambry, a jej oczy – głębokie jak studnie pustyni – spojrzały na niego z mieszaniną śmiałości i tajemnicy. Stanęła blisko, tak blisko, że czuł ciepło jej ciała, a jego palce drżały z pragnienia, by dotknąć jej skóry.
– Tańczysz jak płomień – powiedział cicho, a jego głos drżał od ledwie powstrzymanej żądzy. – Spalam się, patrząc na ciebie.
Zahira uśmiechnęła się, odsłaniając białe zęby, i zbliżyła się jeszcze bardziej. Jej dłonie, delikatne, lecz pewne, musnęły jego pierś, przesuwając się po jedwabiu szaty, aż dotarły do jego ramion. Poczuł, jak jej palce wplatają się w jego włosy, a jej oddech, ciepły i słodki, owiewa jego szyję. W odpowiedzi jego ręce powędrowały ku jej talii, obejmując ją mocno, jakby chciał stopić się z jej ciałem. Skóra pod jego dłońmi była ciepła, jedwabista, a mięśnie pod nią naprężały się lekko, gdy przyciągnął ją do siebie.
Ich usta spotkały się w pocałunku – najpierw delikatnym, jak muśnięcie wiatru, potem głodnym, pełnym pożądania. Jej wargi były miękkie, smakowały miodem i przyprawami, a język tańczył z jego własnym, zapraszając go głębiej. Amir westchnął, czując, jak jego ciało reaguje na nią – twardnieje, pulsuje, domaga się więcej. Zsunął dłonie niżej, na jej biodra, a potem na krągłe pośladki, które ugięły się pod jego dotykiem. Zahira jęknęła cicho, wtulając się w niego, a jej piersi przycisnęły się do jego torsu, rozpalając w nim jeszcze większy żar.
Zrzucił z niej woale, odsłaniając jej нагotę w całej okazałości. Stała przed nim, dumna i piękna, a jej ciało lśniło w blasku świec. Piersi unosiły się z każdym oddechem, sutki stwardniały pod jego spojrzeniem, jakby prosiły o dotyk. Amir pochylił się, całując jej szyję, smakując słodycz jej skóry, a potem zszedł niżej, obejmując ustami jeden z jej szczytów. Zahira zadrżała, wplatając palce w jego włosy, a jej oddech przyspieszył, gdy jego język zataczał kręgi na jej ciele.
Rzucił ją na łoże pokryte jedwabiami, a ona rozłożyła się przed nim, otwarta i spragniona. Jej nogi, długie i zgrabne, rozchyliły się, ukazując wilgotną tajemnicę między nimi. Amir zrzucił własne szaty, odsłaniając ciało napięte od pożądania – szerokie ramiona, płaski brzuch i męskość, która pulsowała z potrzeby. Zahira wyciągnęła ku niemu ręce, a jej spojrzenie było błaganiem i rozkazem jednocześnie.
Wszedł w nią powoli, delektując się każdym centymetrem jej ciepła, jej ciasnotą, która oplatała go jak aksamitna rękawica. Jęknęła głośno, wyginając plecy w łuk, a jej paznokcie wbiły się w jego ramiona, zostawiając czerwone ślady na skórze. Poruszał się w niej, сначала powoli, potem coraz szybciej, a ich ciała zlały się w jedno, mokre od potu i rozkoszy. Jej biodra unosiły się, spotykając jego ruchy, a łóżko trzeszczało pod nimi, gdy świat wokół znikał, pozostawiając tylko ich oddechy, westchnienia i bicie serc.
Zahira krzyknęła, gdy fala rozkoszy wstrząsnęła jej ciałem – jej mięśnie zacisnęły się wokół niego, a oczy zamknęły się w ekstazie. Amir czuł, jak jego własne napięcie rośnie, jak żar w jego lędźwiach eksploduje, zalewając go falą gorąca. Opadł na nią, dysząc, a ich ciała, śliskie i rozpalone, wciąż drżały w ostatnich spazmach uniesienia.
Leżeli tak, spleceni, otoczeni zapachem miłości i pustynnej nocy. Amir wiedział, że znalazł coś więcej niż rozkosz – znalazł kobietę, która rozpaliła w nim ogień nie do ugaszenia. A Zahira, spoglądając na niego spod przymkniętych powiek, wiedziała, że jej taniec zdobył nie tylko jego ciało, ale i duszę.