
Cienie Rozkoszy (opowiadanie)
Był ciepły wieczór w lipcu 1973 roku, gdzieś na przedmieściach Austin w Teksasie. Słońce już zaszło, pozostawiając po sobie jedynie purpurowe smugi na niebie, które powoli ustępowały miejsca granatowej nocy. W dużej, jasnej sypialni na piętrze domu w stylu ranch rozciągała się przestrzeń pełna subtelnego luksusu – szerokie łóżko z baldachimem pokryte kremową satynową pościelą, delikatne zasłony falujące w lekkim powiewie wiatru wpadającego przez uchylone okno, i lustro w złotej ramie odbijające migotliwy blask lampy na stoliku nocnym. W powietrzu unosiła się lekka woń perfum z nutą jaśminu, zmieszana z ciepłem letniej nocy.
Na środku łóżka leżała naga kobieta – Rose. Jej rude, długie, kręcone włosy rozlewały się wokół niej jak fala ognia, kontrastując z jasną skórą, która zdawała się niemal świecić w miękkim świetle. Była piękna w sposób naturalny, niewymuszony – jej ciało łączyło w sobie delikatność i zmysłową pełnię. Jędrne piersi unosiły się z każdym oddechem, a sterczące sutki, różowe i nabrzmiałe, zdradzały narastające podniecenie. Biodra miała okrągłe, kuszące, a szczupłe nogi wyciągała leniwie na satynowej pościeli, która przyjemnie chłodziła jej rozgrzaną skórę.
Rose zamknęła oczy i westchnęła cicho, przesuwając dłonią po szyi. Palce zatrzymały się na chwilę na obojczyku, zanim zsunęły się niżej, muskając delikatnie skórę między piersiami. Jej oddech stał się głębszy, gdy dłoń objęła jedną z piersi, ściskając ją lekko. Kciuk zatoczył powolne koło wokół sutka, a ona zadrżała, czując, jak fala ciepła rozlewa się po jej ciele. Drugą dłonią zaczęła wędrować po brzuchu, zatrzymując się na chwilę, by poczuć jego gładkość, zanim dotarła do miejsca, gdzie skóra stawała się bardziej wrażliwa, bardziej gorąca.
Jej usta rozchyliły się lekko, gdy palce wsunęły się między uda, znajdując punkt, który sprawił, że jej biodra uniosły się instynktownie. Poruszała nimi powoli, z wyczuciem, jakby chciała rozciągnąć tę chwilę w nieskończoność. Satyna szeleściła pod nią, a każdy ruch powodował, że materiał ocierał się o jej plecy, dodając kolejną warstwę doznania. Rose przechyliła głowę do tyłu, jej kręcone włosy rozsypały się na poduszce, a szyja wygięła się w łagodnym łuku, eksponując pulsującą żyłkę pod skórą.
Ciało zaczęło reagować coraz intensywniej – nogi napięły się, palce u stóp podkurczyły, a oddech stał się urywany. Drugą ręką wciąż pieściła swoje piersi, ugniatając je z rosnącym zapałem, podczas gdy palce między udami przyspieszyły rytm. Wyobraźnia Rose podsuwała jej obrazy – ciepłe dłonie kochanka, jego oddech na jej skórze, szorstkość zarostu ocierającego się o jej brzuch – ale teraz była sama, a to czyniło tę chwilę jeszcze bardziej intymną, niemal świętą.

– O Boże… – szepnęła, jej głos był miękki, ale pełen napięcia. Czuła, jak fala rozkoszy narasta w dole brzucha, jak ciepło rozlewa się po całym ciele, aż po czubki palców. Biodra uniosły się wyżej, niemal oderwały od łóżka, a plecy wygięły się w łuk, gdy dotarła do granicy. Palce poruszały się teraz szybciej, pewniej, a druga dłoń zacisnęła się na sutku, wyrywając z jej gardła cichy, zwierzęcy jęk.
Orgazm przyszedł nagle, jak eksplozja. Rose wygięła się jeszcze bardziej, jej ciało zadrżało w konwulsjach, a usta rozchyliły się w niemym krzyku. Fala za falą rozkoszy przetaczała się przez nią, sprawiając, że każdy mięsień napiął się, a potem rozluźnił w cudownej uldze. Satynowa pościel była mokra od potu, który perlił się na jej skórze, a rude włosy przykleiły się do czoła i szyi, nadając jej wygląd dzikiej, nieokiełznanej bogini.
Opadła z powrotem na łóżko, jej oddech był nierówny, ale pełen satysfakcji. Otworzyła oczy, spoglądając na sufit, gdzie cienie lampy tańczyły leniwie. Dłoń wciąż spoczywała między udami, jakby nie chciała przerwać tego intymnego kontaktu, a druga leżała na brzuchu, czując, jak powoli uspokaja się jej tętno. Uśmiechnęła się do siebie – delikatnie, z nutą figlarności – czując się jednocześnie potężna i bezbronna w tej samotnej ekstazie.
Za oknem słychać było cykady, ich monotonny śpiew mieszał się z odległym szumem samochodów na autostradzie. Ameryka lat 70. żyła swoim rytmem, ale w tej sypialni czas się zatrzymał. Rose wyciągnęła się na łóżku, pozwalając, by satyna otuliła jej nagie ciało jak kochanka. Wiedziała, że jutro wróci do codzienności – pracy w biurze, rozmów z sąsiadkami, flirtów z mężczyznami w barze – ale teraz, w tej chwili, należała tylko do siebie. I to było piękne.
(AI)
